Dziewczyna przez jakiś czas nie robiła nic ciekawego, więc z braku lepszych rzeczy do roboty zacząłem się obkręcać delikatnie na stołku. Obserwowałem to barmana, który wciąż rzucał mi dziwne spojrzenia, to znów tamtą dziewczynę, dopóki nie zaczęła ona machać. Barman westchnął ciężko i wyminął mnie, zabierając ze sobą butelkę czegoś, czego i tak bym nie rozpoznał, po czym postawił ją zamaszyście przed dziewczyną z aparatem. Uniosłem brwi, zastanawiając się, jakiego kalibru musiała być sprawa, nad jaką fotograf się męczyła, skoro potrzebowała aż całej butelki trunku. Chcąc nie chcąc, w końcu jednak moja ciekawość zwyciężyła i zeskoczyłem ze stołka na tyle zgrabnie, na ile włosy obmacujące moje oczy mi pozwoliły, poprawiłem swój "designerski look", jak to zwykła mówić Alice, po czym ruszyłem w kierunku dziewczyny. A raczej bym ruszył, gdyby zaraz po złapaniu przeze mnie równowagi jakiś koleś, niższy ode mnie o głowę, za to szerszy przynajmniej trzy razy, nie wpadł nagle na mnie ramieniem. O mało nie przywitałem się z ziemią, ale gość jak szybko mnie potrącił, tak szybko zniknął z mojego pola widzenia, oczywiście bez słowa, więc wzruszyłem tylko ramionami, upewniłem się, że za chwilę znów nie wyląduję na podłodze, po czym kontynuowałem marsz w kierunku dziewczyny z aparatem. Tym razem podróż przebiegła pomyślnie. Nie czekając na jakąkolwiek reakcję dziewczyny, szybko wsunąłem się na krzesło naprzeciwko.
- Witam. Ciężki dzień? - kiwnąłem głową w stronę aparatu, jaki fotograf ściskała w rękach.