- Oddać? No jeszcze ci go na rękach będę nosił? - burknąłem do Alex, wyjmując telefon z kieszeni. Szybko wybrałem numer na policję i szybko streściłem całą akcję. - Kaczkę ci mogę podać co najwyżej. - mruknąłem jeszcze, kończąc połączenie, po czym rozejrzałem się po barze. Obraz nędzy i rozpaczy. - Policja już jedzie. Nie żeby coś, ale tak jakby rozpętaliśmy bójkę w barze z użyciem kaczki, jestem pewien, że to nielegalne. - To znaczy ja rozpętałem, ale ciii, Alex była na tyle pijana, że pewnie nie zwróciłaby uwagi na dobór słownictwa. Zerknąłem na śpiącą Meksyk i zmarszczyłem brwi. - To chyba ona krzyczała coś o nagrodzie, nie? Jak chcecie, to zostańcie, nic mi po tej nagrodzie, a nocy w areszcie wolałbym nie spędzić, więc ten cały zboczony smok jest wasz. - uroczyście podałem kaczkę Alex, klepnąłem Meksyk w ramię, aby pogratulować jej wygranej i już chciałem wyjść, kiedy dotarło do mnie, że Elizabeth wciąż nie ma, a obie pijane dziewczyny napadły na nią wcześniej, to ją oskarżając o bycie zboczeńcem w pierwszej kolejności. Co u licha?
- Ej, chwila, dlaczego tak właściwie przepłoszyłyście tą dziewczynę z aparatem? I o co chodzi z tą kaczką? - nachyliłem się do Alex. - I to chyba nie ty zmieniałaś formę przed obiektywem, co? - wymamrotałem do szarej, piorunując ją wzrokiem czarnych oczu.