Przez dłuższą chwilę gapiłem się bezmyślnie przed siebie, dopóki nie doleciał do mnie cichy dźwięk gdzieś z drugiej strony polany. Zerknąłem w dół, marszcząc brwi, ale nawet pomimo tego, że stałem na niewielkim wzgórzu, nie widziałem co działo się w zaroślach dobrych kilka metrów dalej. Ewidentnie słyszałem czyjeś głosy - choć równie dobrze mogły to być porykiwania jeleni, nie słyszałem różnicy - coś także szeleściło w odległych krzakach i przez moment byłem nawet pewien, że zwęszyłem nikły zapach alkoholu, ale kiedy po dłuższej chwili wpatrywania się w ścianę drzew nie zauważyłem niczego nadzwyczajnego, po prostu wzruszyłem ramionami na te dziwne, poupijane jelenie, które darły się gdzieś w krzakach i olałem to, postanawiając w istocie zajrzeć do baru w poszukiwaniu ciekawszego pijanego jelenia - to jest, oczywiście, Alex. Idąc tym tropem, nawet nie zauważyłem, kiedy zjechałem na butach ze wzgórka, poślizgnąwszy się na żabie, i podreptałem ochoczo w kierunku, w którym miałem mgliste wrażenie, że znajdował się bar.