3
« dnia: Styczeń 22, 2015, 19:14:51 »
Do restauracji wszedł mężczyzna w średnim wieku. Miał bladą skórę i białe włosy, choć wyglądał góra na jakieś czterdzieści lat. Miał też lekki zarost na twarzy. Jego oczy były ciemnoszare. Mężczyzna spojrzał na Kyrana i uśmiechnął się znacząco. Władca wstał jakby z pewnym wysiłkiem. W oczach białowłosego pojawiły się iskry rozbawienia pomieszanego z pobłażaniem.
-Bracie...Widzę, że zaniedbujesz to ciało... - wskazał na pękające naczynie Kyrana.
Władca przewrócił oczami, ocierając stróżkę krwi z czoła.
-Za to wy, widzę, masz już nowe ciało?
-To? - białowłosy wskazał na swoje naczynie. -Mam je od roku. Wyjątkowo silne.
-Pewnie byłby jakimś wybitnym naukowcem. - mruknął Władca. -To znaczy, gdybyś go nie dopadł, bracie.
-Wiem o tym, i jest mi z tego powodu niezmiernie przykro. Wolałbym, żebyśmy mieli własne ciała, aby nie odbierać życia tym biedakom. I tak już żyją krótko.
-Im to najwidoczniej wystarcza. - Władca wziął kieliszek wina i wychylił go. -I tak znajdują sposoby, żeby wszystko zdobyć na skróty.
Lord zmrużył oczy.
-Wiem, co masz na myśli i nie podoba mi się to.
-Ty, bracie, niestety nie masz tu nic do gadania.